Jesienny poranek

Jesienny poranek

Prace rozpoczynam wcześnie rano, choć jesienią, lubię się jeszcze powylegiwać. Czasem pada deszcz i jest tak przyjemnie. Myśli płyną wolno, napływają, siadają niczym gołębie na gzymsie i do siebie gruchają. Nie, nie ma pośpiechu – dyskutują między sobą. Fakt, o poranku wszystko jest jeszcze możliwe.

I leżę tak, wsłuchując się w odgłosy budzącego się miasta. Żarówka w mojej lampce nocnej nie wymieniona. To nic – mówię sobie. Zrobię to jutro. A jutro mija i tego nie robię. Miesiąc już chyba minął a ja nadal bez tej żarówki. Jeszcze nie dawno wyobrażałem sobie, że będę czytał wieczorami przy tej lampce. Bukowskiego będę czytał, bo zdobyłem kilka pozycji. No ale żarówki nie ma, a wieczorami i tak wolę iść na spacer niż czytać.

Kawy rano lubię się napić. Nie, nie jest to jakaś pilna potrzeba wiedziona uzależnieniem, czy chęcią otrzymania szybkiego strzału dopaminy. Zaczynam od wody z cytryną, potem jakaś owsianka, i potem kawa. Czarna, no bo jaka? W ramach przedpołudniowego spaceru wypiję potem coś mlecznego, lekkiego, też z kofeiną by ponownie przejść na jeszcze wyższe obroty.

Ćwiczeń o poranku nie unikam, wręcz przeciwnie. Lubie sobie zrobić tak ze 100, może z 200 pompek. Od razu czuję że żyje.

Ostatnie wpisy

Skomentuj post

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola zostały oznaczone *