O tym jak usnąłem w fotelu

O tym jak usnąłem w fotelu

Są takie dni, że trzeba się czasami położyć i przeczekać. Nie zawsze się na to zgadzam. Czasem jednak nie ma wyjścia.

Remont torów na odcinku Pszczyna – Bielsko Biała mnie powstrzymał. Oferowałi komunikację zastępczą – autobusową – spasowałem. Zrezygnowany usiadłem na ławce. Na tym totalnym tyskim wypizdowie zwanym dworcem pkp. Byłem sam. I tylko trochę mnie  dziwiło, czemu nikt poza mną nie przyszedł na przystanek. W takich sprawach, takich bardzo przyziemnych, oni zawsze wszystko wiedzą lepiej ode mnie. Autor którym jestem, nieustannie poszukuje sensu istnienia, tej filozoficznej esencji bytu. Dlatego, rozkłady jazdy, instrukcje i regulaminy – nie specjalnie mnie absorbują.  Z braku sił, i chęci do planowania, postanowiłem dopić moją kawę. Duża z mlekiem, w cenie 8,99. Gdybym przyszedł godzinę wcześniej, kupił bym za 6zł, bo promocja.

Po kilku minutach  na przystanku pojawiła się jakaś dziewczyna, wiek licealny. Przeszła obok, coś tam sprawdziła w rozkładzie i znikła. I znów zostałem sam – story of my life. I piłem tą kawę, na siłę.  Okazała się być kurewsko mocna. I tylko fakt, że wydałem na nią niemal 10zł, powstrzymywał mnie przed  wyrzuceniem jej do śmietnika. No i mój plan pisania w miejscu innym niż Tychy, spalił na panewce. (Czy jakoś tak) I biorąc pod uwagę wszystkie zmienne, w tym brak energii do szukania alternatyw gdzieś dalej, szybko podjąłem decyzje –  dotrę chociaż do jakiejś pobliskiej kawiarni. Bo muszę pisać – codziennie, przynajmniej te dwie strony. Mało to i dużo. Jest dyscyplina i to się liczy, to ważne, o to chodzi.

Wszedłem do środka. W  kawiarni nie było oczywiście i absolutnie nikogo. Nawet kelnerko-barmanka, skryta na zapleczu nie specjalnie przejmowała się tym, żeby sprawdzić kto wszedł. Kroiła tam jakieś pomarańcze. Wyszła jednak zdziwiona, że ktoś o tej godzinie nadal wczesnej, ośmielił się przychodzić do osiedlowej kawiarni, obleganej głównie przez spragnione plotkowania mamusie. Nie chcąc na długo odrywać dziewczyny od pracy, szybko i zdecydowanie zamówiłem zimową herbatę z miodem. Chciałem zabić smak tej paskudnej kawy. I wziąłem też ciastko. Owsiane ciastko do herbaty. Bardzo dobre. Takie z migdałami i rodzynkami. W ogóle twierdzę, że jeśli coś jest owsiane, posiada bardzo małą ilość cukru. Oszukiwanie siebie jest fajne, nie przeczę. Spalę to przecież. Palę ciągle. Ostatnio tylko trochę mniej biegam. Przetrenowałem się.

Siadłem do mojej codziennej pracy pisarza. Obecnie zajmuje się poprawianiem – coś jakby redagowanie. Poprawianie nie jest  do końca fajne. To żmudna praca w której trzeba zwracać uwagę na szczegóły;  interpunkcje, szyk zdania, rodzaj ekspresji. Postacie muszą być żywe, preferowany jest ich dynamizm. Często, podczas poprawiania, zwyczajnie wyobrażam sobie rozmowy moich bohaterów – te sytuacje. Kosztuje mnie to sporo energii dlatego czasem, jest mi bardzo ciężko napisać lub poprawić więcej niż dwie strony. Piszę oczywiście w aplikacji Word, czcionką dwunastką. Zdecydowanie lepiej idzie mi, gdy nie poprawiam i piszę historie jakby dziewicze. Gdy akcja wypływa mi z serca, i przelewanie na ,,papier” jest proste, łatwe i przyjemne. Wtedy wychodzi ze mnie co tam tylko chce, robie co mogę – tak spontanicznie. Sporo potem błędów, jest bałagan, ale przynajmniej idzie mi szybciej. Widać znacznie więszke efekty niż gdy poprawiam.

 Zmordowałem te dwie strony. Do kawiarni zaczęli przychodzić ludzie. Właściwie były to same kobiety. Na początku, przyszły dwie panie w wieku między 40 a 50. Potem, kilka młodszych. Na końcu  trzy koleżanki, jakoś wszystkie po czterdziestce. Siadły obok, i bez skrępowania zaczęły opowiadać o swoim życiu, o innych ludziach głównie. Zaczęły plotkować – tak na luzie – zupełnie jakbym nie istniał. Nie byłem w stanie długo tego słuchać. Całe szczęście, byłem już przy końcu mojej codziennej pracy – mogłem zamknąć komputer i opuścić lokal. Domówiłem jeszcze tylko wodę z cytryną, bo było mi już trochę słabo. Nie wiem czy po tej kawie – może tak. Może była za mocna. Wróciłem do mieszkania. Usiadłem w fotelu. Włączyłem sobie deep house i usnąłem.

Ostatnie wpisy

Skomentuj post

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola zostały oznaczone *