Sedno wszystkich ludzkich spraw
Nie, nie do końca jeszcze wszystko rozumiem. Uwierz, to nie było łatwe. Mówili mi, ,, potrzebna ci stabilizacja, zmiana życia na lepsze”. A co to niby ma oznaczać? No i skąd mam wiedzieć co zmienić? Nie istnieje żadna uniwersalna metoda ani drogowskaz. Trzeba wszystko zaprojektować samemu, od podstaw. A to wymaga nie tyle czasu, ile spokoju. Spokoju ducha i bezpieczeństwa.
Mimo wszystko, muszę się przyznać – zmieniłem się. To fakt. Przestałem uganiać się za słabościami, a z listy moich ,, strachów” wykreśliłem już sporo pozycji. Musiałem. Bo nie lubię być kontrolowany. A strachy mnie właśnie chciały kontrolować. I to dlatego. Dlatego się za nie wziąłem. Dlatego im po pysku dałem i odeszły. W sumie, dałem po pysku też temu rogatemu. On też uciekł i nie prędko wróci – oby w ogóle – pewnie nigdy. A jak wróci to popamięta!
Nie, nie jestem idealny. Czemu miałbym? Bycie nieidealnym ma w sobie tyle niesamowitości. To codzienne ulepszanie czegoś – punkt po punkcie – do skutku. I gdy zaczynasz jest źle, ale już po tygodniu, metodą małych kroczków, zaczynasz realizować. A realizacja i domykanie jest wspaniałe.
Kilka innych rzeczy też się we mnie zmieniło. Nie za bardzo chce mi się teraz cokolwiek planować. Mam na myśli to, co będę robił za tydzień, czy za dwa. Ostatnie miesiące dały mi nieźle w kość. Jeździłem wszędzie jak oszalały. Chciałem ,,zjeść” świat – słońce, radość, niebo, wodę i wszystko dookoła. Pragnąłem wchłonąć radość życia, zupełnie jakby jutra miało nie być. I ten stan doprowadzał mnie do szaleństwa. Ale przeszło! Wiesz czemu? Bo na tej szerokości geograficznej występują pory roku. Jesień mnie uspokaja, stabilizuje, kreuje czas na rzeczy które są naprawdę ważne. A spokój jest ważny. Nikt mi nie powie. Spokój jest cholernie ważny.
Teraz żyję jakoś inaczej. Drobne chwile mnie cieszą. Nie chce mi się wyjeżdżać w dalekie podróże. Nie lubię się też pakować, przepakowywać, i kłaść w obcych łózkach. Nie. To nie dla mnie. Przynajmniej nie teraz. Gdy tak bardzo potrzebuję stałości.
Wysprzątałem za to mieszkanie. Ale tak porządnie! Że nawet materace wietrzyłem ściągając z nich pokrowce które de facto wyprałem. Na serio porządnie! Każdą szafkę, każdy zakamarek potraktowałem odpowiednio dezynfekując. Zajęło mi to sporo czasu. Ale wiesz co? Warto było. Czuję się dzięki temu lepiej. Mało tego, powyrzucałem wiele niepotrzebnych gratów. Energia wróciła! I jestem jakby bardziej radosny. Do mojego dużego pokoju przyniosłem sobie lampę. Stawiam ją koło fotela. I gdy rano wstaję, a umysł mam świeży, zaparzam czarną kawę, włączam lampę i piszę. Dookoła mnie tylko cisza. I jest to cudowne, jest to wspaniałe, czuję się bezpiecznie.
Modlę się też. Modlę się o każdego z Was, o każdą osobę mi bliską i daleką. Choć myślami objąć mogę tylko te które poznałem, to modlę się za wszystkich. Nawet za tego pana, co obładowany zakupami z supermarketu, szedł dziś ulicą, a z torby wystawała mu paczka parówek. Życzę panu, panie od parówek, wszystkiego dobrego.
I Wam, i tym którzy stanęli na mojej drodze i mi pomogli. Z dobroci serca mi pomogli. Co złego to nie ja. Kocham Was wszystkich i modlę się o Wasze szczęście. Bądźcie szczęśliwi kochani, wierzcie i módlcie się, a wszystko się spełni.
Skomentuj post